sobota, 11 kwietnia 2015

002; "To sypialnia z małżeńskim łóżkiem."

          Staliśmy na dworze już jakieś 15 minut, aż w końcu szanowni towarzysze zaszczycili nas swoją obecnością. Dwóch z nich, którzy przyjechali jako pierwsi wydawali się być dość sympatyczni ale miałam wrażenie, że są trochę zbyt zwariowani dla mnie. Jeden z nich szczególnie zapadł mi w pamięci z powodu swojego ekstrawaganckiego stylu ubierania się. Wszystko co miał na sobie świadczyło raczej o tym, że pieniędzy mu nie brakuje, a on sam lubi je wydawać. I te włosy, jakieś esy floresy po bokach i sterczące czupiradło na środku. Przypominało mi to trochę zarośnięty pas startowy na starym, wojskowym lotnisku na polskich Mazurach. Zatrzęsłam się aż kiedy przypomniałam sobie ten obraz w głowie. Mam nadzieję, że ten elokwentny osobnik przynajmniej nadrabia te wszystkie niedoskonałości charakterem. Jego kompan zaś został w mojej głowie przede wszystkim z tego, że był niezmiernie sympatyczny (naprawdę, aż nie wierzę, że ktoś może być aż taki) i ciągle ze wszystkiego żartował. Co prawda, nie rozumiałam wielu jego żartów, z początku myśląc, że to żarty nie na moim poziomie ale musiałam uspokoić swoje wyrośnięte ego i po wyjaśnieniu i zapoznaniu mnie z jego historią, nawet mnie to rozbawiło. Zaliczam tych panów do sekcji 'Z przyszłością, poczekamy co z nich wyrośnie'.
            - Des! - usłyszałam głos swojej ukochanej brunetki i kiedy tylko podniosłam wzrok dostrzegłam jak biegnie w moją stronę małymi kroczkami, jak to miała w zwyczaju. Włosy powpadały jej na twarz i w duchu modliłam się tylko, aby się nie wywróciła, bo takie rzeczy jej się zdarzały, uwierzcie mi. - Posłuchaj, mamy problem! - odetchnęłam z ulgą kiedy Cathy zasiadła obok mnie na tej, jakże eleganckiej kanapie, wykonanej z jakiegoś złoto-żółtego materiału, stojącej w epicentrum obszernego hallu hotelu. - Des, mam nadzieję, ze nie będziesz zła. Były jakieś pomyłki, Matty chyba źle zabukował przez przypadek pokoje i mamy 3 podwójne. - przerwała, chcąc złapać tchu i dojść w końcu do punktu kulminacyjnego tej wypowiedzi. Dobrze już wiedziałam co mnie czeka. Paryż, wakacje, ja i jeden z przyjaciół Hummelsa za jednymi drzwiami! Idealnie! Błagam, niech to tylko nie będzie Pan 'Jestem bogaty i niech wszyscy to wiedzą'. - Kotku, będziesz zła jak powiem Ci, że musisz spędzić ten wyjazd w towarzystwie Reusa? - spytała cicho, jakby bała się mojej odpowiedzi. Och! Nie oszukujmy się! Oczywiście, że się bała, bywałam wulkanem emocji i często wyrażałam jednoznacznie dezaprobatę w dość chamski sposób kiedy coś naprawdę mnie zdenerwowało. Na szczęście tym razem obyło się bez tego. Fakt faktem, miałam nadzieję, że dostanę pojedynczy pokój ale liczę, że mój współlokator oszczędzi mi jakiś zbędnych atrakcji podczas naszego wspólnego mieszkania ze sobą.
            - Zaraz, zaraz. - przerwałam jej - Reusa? To jednak on dojedzie? - nie mogłam się powstrzymać od tego ironicznego pytania. Dobrze znałam odpowiedź ale musiałam jakoś dać upust swoim emocjom. Ach, dobrze, że nikt nie jest idealny.
            - Dojedzie, dojedzie, nie martw się o to. - usłyszałam za sobą radosny głos Matsa, który kręcił wszystkimi kluczami do naszych pokojów na wskazującym palcu. Oczywiście robił to specjalnie, a jego mina wcale nie wyglądała na zmartwioną faktem, że nie potrafił zarezerwować poprawnie miejsca dla całego towarzystwa.
            - Jakoś nie wyglądasz na zmartwionego faktem, że wkręciłeś mnie w dzielenie sypialni z Twoim kolegą, który nawet jakoś nie raczy nas dalej swoją obecnością. - odwróciłam głowę i oczywiście posłałam mu szyderczy uśmieszek-dokładnie tak jak miałam to w zwyczaju kiedy ktoś mnie irytował. - Tak swoją drogą. Po powrocie do Dortmundu wykupuję Ci kurs języka angielskiego, żebyś w końcu potrafił się z innymi, cywilizowanymi ludźmi dogadać w tym międzynarodowym języku. - powtórzyłam czynność z uśmieszkiem raz jeszcze i zarzuciłam włosami. - Potraktuj to jako prezent na Boże Narodzenie.
            - Rozumiem, że zapraszasz nas na wigilijną kolację? - nie pozostawał mi dłużny. Lubił grać w te moje gierki nawet jak ze mną przegrywał. Oczywiście nigdy nie przyznawał się do klęski w tę grę słów ale wszyscy wiedzieli, że mam bardziej cięty język od niego i od wielu innych ludzi. - I nie, nie jestem ani trochę zmartwiony. Widziałem wyposażenie Marco, nie będziesz miała na co narzekać. - zaśmiał się, a ja przewróciłam teatralnie oczami, dając mu jasno do zrozumienia co sądzę o żartach tego typu, szczególnie kiedy rolę główną gram ja. Nachylił się nade mną tak, że jego usta znajdowały się tuż przy moim uchu. - Tak swoją drogą. To sypialnia z małżeńskim łóżkiem. - szepnął melodycznie i zaczął głośno chichotać, co od razu wywołało  u mnie chęć rzucenia się na niego z jakąś dobrą artylerią, którą w tamtym momencie zastąpiła mi poduszka. Rzuciłam w cieszącego się Hummelsa, który dostał pociskiem idealnie w twarz. Dokazywał co i po czasie udzieliło się mi. Cóż, jego żarty jednak potrafią czasem bawić.
            - Tak na was patrze i zastanawiam się czy aby na pewno to ja jestem najgłupsza w tym naszym trójkąciku.. - Cathy spojrzała na nas jak na idiotów i pokręciła zabawnie swoją prostokątną głową.


***


            Weszłam do pokoju 119 umęczona całkowicie podróżą, przez którą przeszłam. Zmarznięta, padnięta i wykończona walnęłam się na jedno z łóżek i głośno westchnęłam. Przez dobre 5 minut po prostu patrzyłam się w sufit i myślałam właściwie o niczym. Wróciłam do żywych. Potrząsnęłam głową i gwałtownie się poderwałam. Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu i stwierdziłam, że nie jest najgorzej. Na szczęście żarcik Matsa nie zbiegał się z prawdą i w pokoju stały dwa duże i nawet wygodne łóżka. Korzystając z dalszej nieobecności mojego roommate wybrałam to z lepszym położeniem względem reszty. Przy ścianie, tak jak lubiłam. Telewizor było troszkę bardziej na skos co było jedynym minusem położenia mojego tapczanu. Postawiłam walizkę tuż obok dużej szafy wbudowanej w ścianę i uznałam, że nie będę się dziś rozpakowywać. Jedyne o czym teraz marzyłam to ciepły prysznic. Podeszłam do walizki i po prostu wyjęłam z niej swoje bardzo seksowne pidżamy (czyt. czarne szorty i i biały, luźny t-shirt z napisem 'PRADA' od mojego brata. Nie sugerujcie się tylko, że ten napis oznacza projektanta tej koszulki. Oh, Jeremy nigdy nie wydałby pieniędzy na coś takiego szczególnie na coś takiego dla mnie!) i kosmetyczkę. Chwyciłam ją pod pachę a ubrania zarzuciłam na prawe ramię i tak właśnie powędrowałam do przestronnej łazienki. Cóż, jej stan był bardzo ekskluzywny, temu nie da się zaprzeczyć. Położyłam rzeczy na blacie i szybko odkręciłam wodę w kabinie prysznicowej. Szybko zrzuciłam z siebie wszystkie ubrania i weszłam pod prysznic, delektując się chwilą, kiedy krople wody delikatnie obijały moją skórę. 
            Ubrana w pidżamy i z włosami 'uczesanymi' w bardzo rozwalonego koka przekroczyłam próg naszej sypialni. Właściwie w tamtej chwili zupełnie nie pamiętałam o tym, że miałam dzielić ją z kimś jeszcze. Ten prysznic chyba tak na mnie działa, toteż usiadłam na łóżku zupełnie nie zwracając uwagi na to, że przy oknie stoi chłopak, który bacznie mi się przygląda. Kiedy go dostrzegłam krzyknęłam ciche: "O Boże!" i złapałam się za serce. Wystraszyłam się, choć dobrze wiedziałam, że powinnam go oczekiwać. Och, panno Braun, Pani to zawsze!
            - Jestem, aż taki straszny? - zaśmiał się widząc moją przerażoną minę. Kiedy się odezwał dobrze wiedziałam, że znam skądś ten głos, choć tak naprawdę nie miałam zielnego pojęcia skąd. Zmarszczyłam brwi i przyjrzałam się blondynowi. Był wysoki, jakoś o głowę wyższy ode mnie. Z daleko wyglądał na dość przystojnego. Kilkudniowy zarost, rozczochrane włosy, ubrany nienagannie-od razu przypomniał mi postać Christiana Greya z jednej z najlepszych książek jakie czytałam. Zaśmiałam się w duchu.
            - Nie, nie. Po prostu... Zamyśliłam się i zapomniałam o wszystkim. Mats trochę nas wkręcił w... to wszystko. - pomachałam palcem w powietrzu i spuściłam głowę. Lekko się zaśmiałam. Chłopak odkleił się od parapetu, o który się opierał i podszedł bliżej. Usiadł na swoim łóżku, naprzeciwko mnie. Dzieliło nas jakieś 2 metry. Mogłam mu się teraz dobrze przyjrzeć. Poczułam jakbym przeżywała jakieś dziwne deja vu. Znałam go skądś i dobrze wiedziałam, że to nie z gazet czy telewizji. Znałam jego głos i to spojrzenie. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że młody Niemiec patrzy na mnie jak małpa na banana. - Wszystko w porządku? - spytałam zmieszana. Chłopak potrząsnął głową i zapewne skarcił się za to co zrobił w myślach.
           - Przepraszam, chyba jestem bardzo zmęczony. - dłonią przeczesał włosy i spuścił swój wzrok na podłogę. Przygryzłam delikatnie wargę i przyglądałam się jego poczynaniom.
           - Chyba za długo prowadziłeś to auto - uśmiechnęłam się, może troszkę chamsko, choć wcale tak nie miało to wyjść - Czasem warto skorzystać z pomocy przyjaciół, a nie robić wszystko na własną rękę. - spojrzał na mnie i cicho się zaśmiał. Nie byłam mu dłużna.
           - Może i. - przyznał mi rację, choć czułam, że w głębi duszy wcale nie rozumiał tego, że miałam rację, a on niepotrzebnie unosił się honorem, odmawiając kolegom. - Wybacz moja współlokatorko o nieznanym mi jeszcze imieniu - uśmiechnęłam się - pozwolisz, że pójdę wziąć prysznic, jestem padnięty.
           - Rozumiem, panie Ktosiu. Sama również jestem zmęczona, więc jedyne o czym teraz marzę to długi, głęboki sen. - patrzyłam na niego intensywnie, dokładnie tak samo jak on patrzył na mnie. Było w nim coś... innego? Intrygującego.
           - Byłoby mi bardzo miło gdybym poznał jeszcze Twoje imię zanim zaśniesz. - wstał z miejsca i podszedł do mnie. Również poderwałam się z łóżka, stając na przeciwko niego. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i ze swoim charakterystycznym uśmieszkiem patrzyłam na młodego Niemca.
           - Destiny.
           - Marco.


***


Kochane! Zostawiajcie linki do siebie w zakładce spam! 
Powoli już u was nadrabiam, zaczęłam w czwartek i potrzebuję trochę czasu, bo za dwa tygodnie mam egzaminy i cały mój świat teraz to testy i noga. 
Mi osobiście ten rozdział nawet się podoba. Zaczynam lubić tę relację Mats-Des hihi :)
Kolejny rozdział planuję na następną sobotę. 
xx, L.

8 komentarzy:

  1. świetny rozdział *.* ciekawe czy Des zaprzyjaźni się z Reusem..? pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest rozdział na który czekałam z niecierpliwością! ;)
    Kupiłaś mnie od samego początku tym, że występuje to Mats straasznie mało blogów o nim ;/
    Co to rozdziału - świetny ;)
    Czekam na dalszy rozwój wydarzeń! ;)
    buziaki ;*
    duużo weny;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Och moja kochana zostaje tu do końca ! Przekupiłaś mnie Greyem <3 hahaha ! A tak serio to uwielbiam Twój styl pisania i wiem, że każdy rozdział będzie idealny, a historia świetna. Cieszę się, że wróciłaś :* Jestem ciekawa czy Marco i Des od razu sie zaprzyjaźnią, a potem coś więcej czy właśnie będzie między nimi na początku kiepsko, a potem super i wiesz co :3 hihi xd nie jestem pewna, ale czy przypadkiem oni sie już nie spotkali ? bo nie moge rozszyfrować tego co napisałaś, w sensie, że ona go kojarzy, ale nie z tv i ten głos, spojrzenie :) może faktycznie chodziło Ci o przypadek :3 czekam na następny ! Buziaki Zuz :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wróciłaś *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wróciłaś !! <3 Cudowny rozdział *-* Ale się cieszę, mam nadzieję, że teraz będziesz tu regularnie :) I zdrówka Ci życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy next skoro nie dałaś rady w sobotę ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam.
    Czytałam już dawno temu, ale nie skomentowałam wtedy, przepraszam- nie miałam weny. Dzisiaj nadrabiam. Powiem najpierw, że lubię Twój styl pisania, co wyraziłam już na blogu Insanity :) To co piszesz naprawdę fajnie się czyta. Pomysł jest świetny, a i pięknie to wszystko ubierasz w słowa. Tekst nie jest ciężki, ale jest napisany obrazowo, naprawdę spoko się czyta. Bardzo podobają mi się niektóre dialogi, z odrobiną żartu :) Poza tym myślę, że Destiny i Marco w jakimś celu się spotkali i nie mogę się doczekać, aż uchylisz rąbka tajemnicy, co też wymyśliłaś. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest nagrodą i dalszą motywacją.
Dziękuję ♥
xx